Marek Gwizdak

Decydując się na studia w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że będzie to dla mnie jedna z najciekawszych przygód w moim życiu, a zarazem miejsce do pewnego przełamywania własnych słabości i ograniczeń. Na uczelni kończyłem kierunek Finanse i Bankowość. Teraz, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że była to dla mnie również bardzo dobra decyzja zawodowa. Należę do osób, które często szukają pewnego rodzaju wyzwań lub czegoś nowego w życiu. Obecnie mieszkam w Stanach Zjednoczonych i pracuję w jednej z największych firm finansowo – inwestycyjnych.

Przekraczając drzwi Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania, szybko uświadomiłem sobie, że oprócz wiedzy, którą mogę tam zdobyć, jest również coś innego do zdobycia, a mianowicie: bardzo duża oferta zajęć dodatkowych, możliwość poznawania nowych, ciekawych ludzi, uczestnictwa w różnego rodzaju kołach naukowych czy organizacjach studenckich. I to właśnie dzięki takim dodatkowym zajęciom, kończąc studia we WSIiZ możemy uzyskać nie tylko dyplom z tytułem naukowym, ale również dodatkowe doświadczenie, znajomości i możliwości, które ułatwiają nam życie i podejmowanie kolejnych odważnych decyzji. Oczywiście, nikt nie wykona tej pracy za nas. Tylko od nas zależy czy właściwie to wykorzystamy, czy tylko skupimy się na uzyskaniu dyplomu.

Wiele moich inicjatyw i projektów, w których brałem udział, wymagało również zaangażowania ze strony kadry akademickiej, a także Władz Uczelni. Nigdy nie zapomnę, gdy przy okazji organizacji jednej z moich pierwszych inicjatyw, po raz pierwszy, i z pewną obawą, dostałem zaproszenie na spotkanie z Rektorem Uczelni, Panem prof. Tadeuszem Pomiankiem, którego przy tej okazji również serdecznie pozdrawiam. Jak wszyscy wiecie, jeżeli student dostaje wezwanie do Rektora, to zazwyczaj czekają na niego dwie opcje – spotkanie może skończyć się dobrze lub wręcz przeciwnie – bardzo źle. Osobiście miałem okazję odbyć wiele takich spotkań i każde bardzo mile wspominam. Podobało mi się również podejście Władz Uczelni, zdających sobie sprawę z tego, że sukces poszczególnych studentów to również sukces uczelni. Można to trochę porównać do gry zespołowej, gdzie wszyscy gramy do jednej bramki.

Wspomniałem na początku, że uczelnia była dla mnie miejscem do przełamywania własnych słabości. Zrozumiałem, że – by cokolwiek osiągnąć (poza samym dyplomem), trzeba przełamać swoje ograniczenia i wyjść z przysłowiowej strefy komfortu, w której jedynie przychodzimy na wykład, zaliczamy przedmiot i wracamy do domu. To właśnie dzięki ludziom, których poznałem, praktykom, z którymi miałem styczność oraz możliwościom, jakie dała mi uczelnia, mogę teraz z przyjemnością dzielić się tym tu i teraz.

To oczywiste, że sukces dla każdego może znaczyć coś innego. Jest on jednak pewnego rodzaju maratonem i nie ma tu miejsca na szybkie skróty, czego dowodem jest również obecnie obchodzony jubileusz 25 – lecia uczelni.  Będąc teraz tu gdzie jestem, uświadamiam sobie, że – by wystartować w tym maratonie, trzeba zacząć od małych kroków i uzbroić się w cierpliwość i determinację do pokonywania wszelkich przeszkód po drodze. Nieważne, skąd pochodzisz – czy z małej miejscowości, czy z dużego miasta. Pod koniec dnia liczy się jakim człowiekiem jesteś i co masz do zaoferowania.

Patrząc na obecną pozycję oraz ofertę WSIiZ, myślę, że jeszcze nieraz będziemy mogli obchodzić kolejne jubileusze a także usłyszymy o kolejnych sukcesach absolwentów i nowych studentów. Korzystając z okazji, chciałbym serdecznie pogratulować Władzom Uczelni oraz studentom i życzyć dalszych sukcesów.

Pozdrawiam serdecznie,

Marek Gwizdak